Dzisiaj rano zaliczyliśmy jedną z piękniejszych sesji w tym roku. Na spocie byliśmy o piątej rano jeszcze przed wschodem słońca. To co miało za chwile nastąpić, przerosło nasze oczekiwania. Nie chodzi tutaj nawet o fale, które były wyborne, ale o ogólne wrażenia estetyczne związane z otaczającymi nas okolicznościami przyrody.
Wschód słońca okazał się fenomenem. Pomarańczowa tarcza wychyliła się zza horyzontu barwiąc niebo i wodę na różne odcienie czerwieni i żółci. Chmury tańczyły na niebie, tworząc kłębiaste kształty. Gdzieś tam na horyzoncie, pociemniałe niebo co chwila przeszywały błyskawice. Ten niesamowity spektakl natury znalazł swoje apogeum, gdy po przeciwnej stronie od słońca, na zachodzie utworzyła się ogromna, pełna tęcza od lewej do prawej, jak w dziecinnej kolorowance (tej niestety nie uwieczniłem na zdjęciach, ponieważ byłem już w wodzie, a aparat został na brzegu).
Fale były dosyć duże, ale przede wszystkim równiutkie, swellowe, jak od linijki. Zero wiatru i okres fali 7s. Nie mogliśmy się nacieszyć. Czesaliśmy falę za falą, więc postanowiliśmy zrobić sobie nawzajem mały foto seszyn i na zmianę jeden łapał fale, a drugi robił zdjęcia. Mamy trochę materiału, który niebawem opublikujemy. Do tego Robert miał kamerkę GoPro, więc niektóre fale będą z dwóch ujęć (foto z brzegu i film z kamery na głowie).
Jakby tego było mało, w końcu udało mi się wykręcić forward spina, potocznie nazywanego trzysta sześćdziesiątką :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz