Z okazji pięknych upałów, udaliśmy się dzisiaj po pracy rodzinnie na plażę w Brzeźnie wygrzać tyłki. Ponieważ od jakiegoś czasu wieje wschodni wiatr, postanowiłem sprawdzić kamerki internetowe i zgodnie z moimi przewidywaniami coś tam pracowało. Zabrałem więc deskę i płetwy, ale tak na luzie, bez pianek, kamer i całego sprzętu. Postanowiłem wtopić się w tłum turystów z Katowic i bezczelnie ciąć falę w samych kąpielówkach, taranując gawiedź. Okazało się, że owszem dało się łapać fale - nie mówię, że od razu jakiś kozacki warun, ale na plażing na gaciach, w sam raz.
Jednym słowem, czilałt. Atmosfera wakacji, udzieliła się całej rodzinie. Mój pięcioletni syn Oskar dał się namówić na zamoczenie kostek (nie obyło się bez płaczu na początku), Maks - drugi roczny syn, zmoczył pieluchę i pojadł piachu, a moja żona złapała swoje pierwsze w życiu fale, na dmuchanej desce Oskara :)
Jutro powtórka z rozrywki, a w piątek i sobotę poważniejszy surf, na otwartym morzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz